
Osoba, która w 2012 roku miała kredyt hipoteczny dziś cieszy się ratą o 20 proc. niższą. Wszystko dzięki spadkom poziomu stóp procentowych. Niestety mechanizm ten może zadziałać też w drugą stronę, gdy w końcu Rada Polityki Pieniężnej zacznie podnosić koszt pieniądza w gospodarce – przestrzega Open Finance.
Stopy procentowe w Polsce zaczęły spadać w listopadzie 2012 roku, czyli 54 miesiące temu. Wraz z kolejnymi decyzjami Rady Polityki Pieniężnej, kredytobiorcy zadłużeni w rodzimej walucie odczuwali coraz większą ulgę. O jakiej skali zjawiska rozmawiamy? Pod koniec 2012 roku przeciętny spłacany złotowy kredyt mieszkaniowy opiewał na 125 tys. zł, oprocentowany był na 6,9 proc. i wciąż trzeba było go jeszcze spłacać przez 227 miesięcy.
Przeciętna rata opiewała więc na około 990 zł. Z biegiem czasu wartość ta wyraźnie spadała. Gdyby bank reagował na bieżąco na zmiany ceny pieniądza (w praktyce dzieje się to z pewnym opóźnieniem), to statystyczny posiadacz kredytu hipotecznego, który był zadłużony w 2012 roku, już w kwietniu 2013 roku musiał przelewać swojemu kredytodawcy co miesiąc o 100 zł mniej. Gdyby tego było mało, to dziś może się cieszyć ratą o 20 proc. niższą. W modelowym przypadku miesięczne obciążenie spadło bowiem o prawie 200 zł w skali miesiąca – wynika z szacunków Open Finance.
Szukasz terenów inwestycyjnych? Zobacz oferty na PropertyStock.pl
Wstrzemięźliwość popłaca
Przez 54 miesiące statystyczny zadłużony zaoszczędził na ratach łącznie około 8,8 tys. zł.
- Gdyby kredytobiorca pieniądze te akumulował, a nie przejadał, mógłby pozbyć się dwunastej części spłacanego długu – obniżając sobie w ten sposób ratę o ponad 8 proc. Skala oszczędności najpewniej okaże się jeszcze większa jeśli RPP – zgodnie z zapowiedziami - nie podwyższy stóp procentowych przez kolejne kilkanaście miesięcy. Wtedy może się okazać, że wstrzemięźliwość finansowa w okresie niskich stóp procentowych, pozwoliłaby zebrać pieniądze potrzebne do nadpłaty ponad 10 proc. posiadanego długu – tłumaczy Bartosz Turek, analityk Open Finance.
W takim wypadku ewentualne podwyżki stóp procentowych byłyby mniej niepokojącym scenariuszem.
Obosieczny miecz RPP
Trzeba bowiem podkreślić, że mechanizm oddziaływania poziomu stóp procentowych na ratę może niestety działać też w drugą stronę. - Dziś perspektywa podwyżek stóp procentowych wciąż wydaje się odległa, ale gdyby do nich doszło, wielu kredytobiorców czekałaby niemiła niespodzianka. Wciąż trwający okres najniższego kosztu pieniądza w historii warto wykorzystać do zebrania pieniędzy, które w przyszłości pomogą regulować rosnące raty lub posłużą do częściowej choć nadpłaty kredytu – wyjaśnia Bartosz Turek.
Spójrzmy bowiem na to co nas może czekać. Pod koniec 2016 roku przeciętny złotowy kredyt mieszkaniowy opiewał na 160 tys. zł, oprocentowany był na 3,8 proc. i wciąż trzeba było go jeszcze spłacać przez 216 miesięcy. Przeciętna rata opiewała więc na około 1020 zł. Kwota ta jest wyższa niż ta wspomniana wyżej, z którą mieliśmy do czynienia pod koniec 2012 roku.
Wszystko dlatego, że w międzyczasie Polacy zaciągali nowe kredyty opiewające na coraz wyższe sumy. Co więc stałoby się dziś gdyby oprocentowanie wzrosło o 0,25 pkt. proc.? Rata statystycznego kredytobiorcy wzrosłaby o około 20 zł. Przy łącznych podwyżkach o 1 pkt. proc. rata wzrosłaby o ponad 80 zł, a jeśli koszt pieniądza wrócił do poziomu sprzed niecałych 5 lat (z końca 2012 roku), to rata wzrosłaby o ponad 280 zł, czyli już o blisko 30 proc.