
Poziom inflacji, o którym mówi RPP, zostanie przebity już w październiku, a pod koniec roku wyniesie ok. 7 proc. rdr - uważają ekonomiści banku ING. W ich ocenie 40 pb podwyżki jest niewystarczające, a realne są podwyżki stóp do poziomu około 2 proc. na przełomie 2022-2023.
GUS podał w piątek, że inflacja we wrześniu wyniosła rdr 5,9 proc. w porównaniu z 5,8 proc. w tzw. szybkim szacunku.
"Rewizja w górę do 5,9 proc. rdr, 6 proc. na koniec roku o którym mówi RPP zostanie przebite już w październiku, koniec roku około 7 proc. rdr, w 2022 CPI średnio wyniesie 4,8 proc. rdr vs 4,8 proc. rdr w 2021" - wskazali w komentarzu ekonomiści ING.
Szukasz terenów inwestycyjnych? Zobacz oferty na PropertyStock.pl
Wyjaśnili, że rosnącą inflację napędzają wysokie wzrosty cen paliw (+28,6 proc. rdr), żywności (+4,4 proc.) i energii (7,3 proc.). "Większość z nich może jeszcze przyspieszyć, choćby z tytułu październikowej podwyżki cen gazu czy wysokich cen ropy na rynkach światowych" - dodali.
Według ING przyczyną korekty jest wyższy wzrost cen komponentów bazowych inflacji. Jak wskazują, może to niepokoić, gdyż rośnie prawdopodobieństwo wysokiej inflacji w kolejnych kwartałach. "Na koniec roku wyniesie około 7 proc. rdr" - szacują.
W ocenie ekspertów ING listopadowa projekcja NBP powinna pokazać ścieżkę wzrostu PKB na poziomie ok. 5 proc. rdr w horyzoncie 2023, tj. powyżej wzrostu potencjalnego. "Presja popytowa będzie więc narastać. Widzimy też ryzyko wyższej niż w lipcu ścieżki inflacji w całym horyzoncie projekcji (już lipcowa była na granicy 3,5 proc.). To czynniki, które, obok spodziewanego przebicia przez inflację CPI 6 proc. już w październiku, mogą w listopadzie skłonić większość w RPP do kolejnej podwyżki, naszym zdaniem o ok. 25pb." - wskazali.
Dodali, że rynek wycenia kolejne podwyżki w tym roku na ok. 50 pb. Brak reakcji RPP może przynieść rozczarowanie i przecenę złotego, może nawet w okolice 4.80. Jak zauważyli, nie pomaga tu narastający konflikt z Komisją Europejską. "Słabszy złoty tylko dołożyłby się do presji inflacyjnej w kraju. W kontekście ograniczeń podażowych dla eksporterów trudno bowiem oczekiwać, że silnie przyspieszyłby eksport. Obecnie skutkiem słabego złotego byłby raczej import wysokiej inflacji z zagranicy" - zaznaczyli.
Zdaniem ekonomistów mamy obecnie do czynienia z kumulacja szoków, które spowodują, że podwyższona inflacja za granicą utrzyma się dłużej. Wskazali przy tym na szok pandemiczny (ograniczenia podaży z powodu zakłóceń w łańcuchach dostaw, które utrzymają się do przyszłego roku, mocny popyt wynikający z szybkiego odbicia gospodarki po COVID i bardzo silnej stymulacji fiskalno-monetarnej) i szok gazowy.
Przypomnieli, że banki centralne Czech i Węgier podniosły stopy o 100-125 pb i w ciągu sześciu miesięcy dodadzą kolejne około 100 pb. "Banki centralne krajów rozwiniętych mówią, że wysoka inflacja zostanie z nami dłużej, jeżeli nie zacieśnimy teraz, wysokie oczekiwania spowodują utrwalenie wysokiej inflacji, wówczas będzie z nią trudniej walczyć" - wskazali.
Jak ocenili, NBP wydaje się zbyt spokojnie podchodzić do wzrostu oczekiwań inflacyjnych. "Przekonanie o niskiej inflacji w Polsce może być znacznie niższe niż w krajach rozwiniętych. Dodatkowo jesteśmy gospodarką, która już przed pandemia wygenerowała wysoką inflację (w lutym 2020 r. było 4,7 proc. rdr). Dlatego uważamy, że 40 pb podwyżki jest zdecydowanie niewystarczające, podwyżki stóp do poziomu około 2 proc. na przełomie 2022-2023 roku w Polsce są bardzo realne" - podkreślili.