
Represjonowane na Białorusi dwie działaczki tamtejszego Związku Polaków, dostaną mieszkania komunalne z zasobów gminy Białystok. Zgodę na zastosowanie specjalnych zasad wynajmu i ominięcie kolejki dała w poniedziałek jednogłośnie białostocka rada miasta.
Chodzi o Marię Ciszkowską i Irenę Biernacką; obie panie od końca maja są w Polsce, na Białorusi były aresztowane w związku ze swoją działalnością w Związku Polaków na Białorusi (ZPB) i udziałem w społecznych protestach przeciwko władzy Aleksandra Łukaszenki, które rozpoczęły się w sierpniu ub. roku.
W naszym kraju mieszkają w Białymstoku, tu biorą aktywny udział w działaniach na rzecz Polonii na Białorusi; również w akcjach solidarności z aresztowanymi wciąż liderami Związku Polaków na Białorusi, Andżeliką Borys i Andrzejem Poczobutem. Obie mają Kartę Polaka.
Szukasz terenów inwestycyjnych? Zobacz oferty na PropertyStock.pl
W przyjętej w poniedziałek uchwala Rada Miasta Białystok wyraziła zgodę, by można było Ciszkowskiej i Biernackiej wynająć mieszkania komunalne z zasobów gminy z zastosowaniem stosownego odstępstwa od zasad regulujących tryb przyznawania takich lokali. Jak wynika z uchwały, chodzi o wynajem na czas nieoznaczony i zawarcie z obiema działaczkami stosownych umów.
"Podjęcie proponowanej uchwały jest społecznie uzasadnione. Obie panie były represjonowane przez reżim białoruski za swoją czynną i wieloletnią działalność społeczną na rzecz Polaków zamieszkałych na Białorusi" - podkreślono w uzasadnieniu uchwały.
Dyrektor Zarządu Mienia Komunalnego w Białymstoku Andrzej Ostrowski poinformował, że będą to nowe mieszkania o powierzchni 38 i 48 metrów kwadr.
Prezes podlaskiego oddziału Wspólnoty Polskiej Anna Kietlińska mówiła przed głosowaniem radnych, że Białystok przez Polonię na Białorusi od lat postrzegany jest jako miejsce, gdzie może ona liczyć na pomoc. Jak dodała, obecnie ZPB liczy ok. stu oddziałów i jest w bardzo trudnej sytuacji, choć jego działacze starają się nadal prowadzić statutową działalność.
"Są oczywiście cały czas represjonowani. My może tego nie widzimy w tej chwili, bo jesteśmy zajęci granicą, ale cały czas pamiętajmy o tym, że codziennie są aresztowani, przesłuchiwani, narzucane im są kary administracyjne" - zaznaczyła Kietlińska.
Według niej w tej sytuacji ważne jest, by liderzy organizacji byli w Białymstoku, które jest miastem wojewódzkim leżącym najbliżej Grodna na Białorusi. "Białystok stał się takim nieformalnym zapleczem Związku Polaków na Białorusi" - zauważyła.
Poinformowała, że obecnie pod opieką - działającego w Białymstoku, finansowanego przez państwo, centrum pomocy Polakom represjonowanym na Białorusi - jest ponad stu działaczy ZPB.
Ostatecznie radni jednogłośnie poparli tę uchwałę.