
Kredyt bez wkładu własnego to jeden ze sztandarowych pomysłów współtworzących Polski Ład. W ramach programu rząd ma zamiar dofinansowywać hipoteki kredytobiorców, jednak by móc skorzystać z takiego wsparcia, trzeba będzie spełnić szereg kryteriów. Problemem mogą okazać się też limity cen mieszkań, szczególnie w dużych miastach.
Choć program jest wciąż na etapie prac parlamentarnych, to niezależnie od tego, jaką ostatecznie przyjmie formę, trzeba mieć świadomość, że nie każdy będzie mógł z niego skorzystać. Beneficjentem rządowej pomocy można zostać tylko wtedy, gdy nie ma się jeszcze własnego domu lub mieszkania. Od tej zasady istnieje jednak wyjątek. Warunek braku posiadania własnej nieruchomości ma nie dotyczyć osób, które mają co najmniej dwójkę dzieci i mieszkają w zbyt małej nieruchomości. Za taką uznawane są na przykład 50-metrowe lokale w przypadku dwójki dzieci, 75-metrowe, gdy w rodzinie jest trójka dzieci oraz mieszkania 90-metrowe przy posiadaniu czwórki potomstwa.
CZYTAJ TEŻ: SEJM PRZYJĄŁ USTAWĘ O DOT. MIESZKANIA BEZ WKŁADU WŁASNEGO
Szukasz terenów inwestycyjnych? Zobacz oferty na PropertyStock.pl
Jest ich kilka. Okres udzielenia pożyczki nie może być krótszy niż 15 lat, walutą kredytu musi być polski złoty, a jego zabezpieczenie ma opiewać na co najmniej 10 proc. ceny nieruchomości. Ponadto gwarancja kredytowa i wkład własny nie mogą łącznie przekroczyć 20 proc. ceny, a maksymalna kwota zabezpieczenia to 100 tys. złotych (za jego udzielenie BGK ma pobierać 1 proc. prowizji). Co jednak ważniejsze, ceny nieruchomości kupowanych z takim wsparciem, muszą się mieścić w pewnych określonych z góry limitach. I to właśnie tutaj uwidacznia się największy problem całego projektu.
O jakich limitach mowa? Miejsce, w którym zostanie postawiona granica, będzie w dużej mierze uzależnione od tego, czy nieruchomość nabywana jest na rynku pierwotnym, czy też wtórnym. Ważnym kryterium będzie również sama lokalizacja mieszkania. Progi te muszą być relatywnie wysokie, żeby Polacy w ogóle mieli w czym wybierać. W największych aglomeracjach, na czele z Warszawą, Krakowem czy Wrocławiem limit cen na poziomie 8 tys. złotych zdaniem wielu osób może być niewystarczający.
– Deweloperzy z pewnością nie będą obniżać cen tylko po to, by dopasować się do programu, jeśli rentowność projektu spadnie. Pamiętajmy, że koszty budowy oraz ceny gruntów idą cały czas w górę. Przy zbyt nisko ustalonych limitach, byłoby to wsparcie wyłącznie dla osób o niskich dochodach oraz osiedli położonych na obrzeżach miast – dodaje. Sceptycznie do nowego programu podchodzi również Karolina Opach, kierownik działu sprzedaży w spółce Quelle Locum: – Według nas nie ma potrzeby wprowadzania tego typu oferty na rynek. Deweloperzy nie będą musieli dostosowywać cen mieszkań do ustalonych limitów, gdyż popyt utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie. Z naszych obserwacji wynika, że nowe inwestycje wyprzedają się już w początkowym etapie budowy. Poza tym zainteresowanie nieruchomościami wzmacnia brak alternatywnych źródeł lokowania kapitału. Mieszkania będą więc nadal atrakcyjne dla inwestorów i nawet niedawne wzrosty stóp procentowych nie zmienią tej sytuacji - mówi Witold Indrychowski, prezes spółki Merari.